Dubrovnik to przede wszystkim tysiące tysięcy niemiłosiernych schodów. Nie zniechęca to również w tysiącach liczonych odwiedzających co dzień. Na szczęście na medal zasługuje tutejsza polityka krajobrazowa! Nawet ułamka szyldu reklamowego na Starówce! Czy podobny, pozbawiony wizualnego chaosu widok można by zastać w Polsce? Do tego spójność stylistyczna i materiałowa dachów, bowiem wszystkie ewidentnie nowe zadaszenia pokryte są pomarańczowymi dachówkami. Dochód w tak ogromnym stopniu generowany jest przez turystykę, że za priorytet uznano ochronę krajobrazu, dla którego zjeżdżają się turyści.
Chorwacja, Dubrovnik
“Perła Adriatyku” – Dubrownik, którego stare miasto widnieje na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Chronione jest wzniesionymi w średniowieczu murami okalającymi cały jego niewielki półwysep. Tych fortyfikacji podobno nigdy nie pokonano. W początkach miasta-grodu prawdopodobnie były drewnianymi palisadami.
Do bram Dubrovnika można dostać się drogą wodną. Tutejszy port nie pustoszeje.
Te wspaniałe konstrukcje są powszechne na południu kontynentu. Na okres letni pergole porastają zielenią i zacieniają tarasy zapewniając schronienie przed palącym słońcem.
Położony u stóp gór Dubrovnik to przede wszystkim tysiące tysięcy niemiłosiernych schodów! Co jednak ciekawsze, w tak ciasnym, kamiennym mieście nie ma miejsca na gruntową zieleń, mieszkańcy pilnują jednak, by roślinność była obecna. Tak prezentuje się więc typowa uliczka starego miasta.
Kolejna cecha charakterystyczna to cała masa kotów. Prawdopodobnie bezpańskich, ale oswojonych z ludźmi, stołujących się przy restauracjach, w porcie, na deptaku. Mających w głębokim poważaniu mnie i mój aparat.
Po murach miejskich można chodzić, dla odmiany, po schodach. Mury wznoszą się ponad miasto, w najwyższych miejscach sięgają 25 metrów. Z ich szczytu można podziwiać zatem morze pomarańczowych dachówek. Zauważyć także, jak ciasno budowano średniowieczne miasta. Można sobie tylko wyobrażać, jak to miasto, dziś zadbane i szlifowane, musiało kiedyś cuchnąć – nieprzewietrzane szerokie na półtora metra uliczki między wielopiętrowymi kamienicami, brak zieleni, instalacji, do tego targi rybne i tak dalej.
A na medal zasługuje ich polityka krajobrazowa! Nawet ułamka szyldu reklamowego na Starówce! Czy podobny, pozbawiony wizualnego chaosu widok można by zastać w Polsce? Do tego spójność stylistyczna i materiałowa dachów, bowiem wszystkie ewidentnie nowe zadaszenia pokryte są pomarańczowymi dachówkami. Dochód w tak ogromnym stopniu generowany jest przez turystykę, że za priorytet uznano ochronę krajobrazu, dla którego zjeżdżają się turyści.
Przy niedoborze przestrzeni, trzeba efektywnie z niej korzystać. Urzekło nas to multidyscyplinarne pięciokątne boisko usytuowane na dachu budynku.
Im dalej od centrum, tym mniej wypucowane są domy i ogródki. Niektóre nigdy nie odrodziły się z ruin. Te zaś są wynikiem bombardowania z 1991 roku.
Siesta w porcie.
Mieliśmy okazję poznać fajną Amerykankę, która mimo lat i nienajlepszego zdrowia zjeździła pół globu, a teraz zabiera swoje wnuki po kolei na wakacje do Europy. Podziwiam taki wigor ogromnie, a i przypomniała mi wówczas się moja żywiołowa Babcia globtroterka.
Dubrovnik był dla nas jednodniowym bonusem przy okazji podróży do Czarnogóry. Przeczytaj relację z Czarnogóry.