Udało mi się złapać trochę wrześniowego słońca w Tatrach! Co prawda pojechałam w góry sama, ale w samotności przeszłam najwyżej parę kilometrów… I nie, nie takie Tatry zatłoczone, tylko tak prosto i bezproblemowo spotyka się świetnych ludzi!
Poznani wieczorem przy schroniskowej herbacie i piwie, oferujący porady i opowieści ze szlaków, o poranku stali się wspaniałymi towarzyszami wędrówki. Na zdjęciach zatem Jacek, Adam, Marcin, Basia, Marek, Paweł i Julka. Dzięki Wam za towarzystwo!
Okolice mi wcześniej nieznane przeszłam wielką pętlą, którą teraz polecam każdemu: Dolina Pięciu Stawów, Szpiglasowa Przełęcz, Morskie Oko, Czarny Staw, Świstówka, a do tego Dolina Roztoki w drodze do Zakopanego.
Dolina Pięciu Stawów budzi się ze snu, ok. 7.20 rano.
Podejście na Szpiglasową Przełęcz.
Krótki odcinek nad przepaścią i kilka prostych łańcuchów na górze szlaku.
Na Szpiglasowej Przełęczy, a następnie Szpiglasowym Wierchu.
Słowacka strona, a w niej piękne Niżne Ciemnosmreczyńskie jezioro.
Za sobą w dole zostawiliśmy Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów.
Szpiglasowy Wierch.
Widoki na Morskie Oko i Czarny Staw.
Na Mnichu wspinacze jak mróweczki…
Schronisko Morskie Oko. W pakiecie jest nawet plaża!
Piętro wyżej od Morskiego Oka, czyli Czarny Staw.
Ścieżką wokół Morskiego Oka…
Przez Świstówkę z powrotem do schroniska. Zza przewyższenia wyjrzały znowu dwa z pięciu stawów.
Pora (niestety) wracać. Z Pięciu Stawów Doliną Roztoki.
Wypad w Tatry był krótki, ale intensywny. Dolina Pięciu Stawów rzuciła na mnie zaklęcie i z pewnością wrócę zrobić pozostałe szlaki.
Chcesz wyskoczyć na podobną wędrówkę? Zacznij od dobrego przygotowania. Możesz przeczytać mój poradnik: Jak się spakować na kiludniową wędrówkę po górach.